niedziela, 15 września 2013

Idzie zima

Taki fakt. Nikt temu nie zaprzeczy, bo się nie da. Idzie zima. Robi się szybko ciemno, zimno, szaro. Wszędzie. A nikt nie lubi szarości. Co jakiś czas wracam do zdjęć z wakacji. Do tego słońca, do ciepła. 

Było morze, Bieszczady, duże i małe podróże po Śląsku, i była i Praga, ta czeska. Wszystko miało taki sam klimat. Tak samo ciepłe, tak samo niezapomniane. Dlatego do tego wracam.

Bieszczady były szalone. Takie prawie z dnia na dzień. Spakowałam się i pojechałam. Była kanasta, ognisko, ludzie, których się nie zapomina, bo mocno wryli się w pamięć, zachód słońca i powrót, już we dwie – stopem, bo jakże inaczej. Było spanie na waleta, oglądanie muzeum, ale przede wszystkim były słowa, spojrzenia, bliskość. Tylko to się liczyło.

Do Pragi nie do końca była przekonana. Był taki strach, że to przecież już zagranica, że co będzie jak zastanie nas noc, a nie będziemy na miejscu? Noc zastała nas w samochodzie, który pędził do Pragi (oprócz nocy, to była jeszcze straszna ulewa, ale to taka drobnostka). Po trudach i bojach dotarłyśmy na pole namiotowe.
(Dwie uwagi. Jak mówią, ze należy jechać metrem, to NALEŻY jechać metrem. Jak do 22 nie dotrzesz na pole namiotowe, to jesteś PRAWIE skazany na spanie na ulicy. )

Praga była bardzo słoneczna, a Czesi bardzo życzliwi. Było tak jak miało być. Bez ograniczeń, bez zahamowań, tak zupełnie na luzie. Tak, żeby pamiętać. I tak jest. Zostają wspomnienia i zdjęcia. Było kakao na zimno (i na ciepło także), pokonywanie kilometrów pieszo i metrem, ale zawsze z przewodnikiem i mapą, kanapki i lentynki. Wszystko było.

A teraz? Siedzę przed monitorem i patrzę na mapę Europy, która wisi nad stołem. I wiem, że pojedziemy jeszcze w niejeden zakątek tego świata. Nie dziś, nie jutro, ale pojedziemy. Nic nas nie ogranicza.


A jutro? Pogoda mówi, że będzie padać. No tak. Przecież idzie zima. A tam chyba jeszcze jesień po drodze? A mnie się chce do Słońca. Dlatego jadę. Tak na chwilę. Bo potrzebuję.