No to zaczęło się. Kołowrotek, karuzela, równia pochyła.
Równia pochyła? A czemuż by nie? Stoję sobie pod taką równią i zamierzam
wspinać się na górę. Dlaczego wspinać? Bo wspinanie jest bardziej kontrolowane
niż spadanie. A ja lubię mieć wszystko pod kontrolą.
Początek roku, to podstawa równi. Stoi się pod nią i patrzy,
jak ciężka droga do przebycia. Ale jaka satysfakcja potem, że nam się udało! Początek
roku, to także czas wielkich nadziei, że tym razem będzie lepiej, bardziej
zorganizowanie, że … no właśnie co? To „coś”, które sprawia, że chce się rano
wstać z łóżka i wejść na drugie piętro swojej ukochanej budy…
Tkwię już w tym systemie oświaty jedenasty rok i czasem dalej
nie wiem o co chodzi. Po co tyle planów, programów, godzin w tygodniu, jak się
momentami nie wyrabia? No po co? A kiedy czas na luźne rozmowy z tymi, którzy słuchają
(a są tacy – ku mojemu ogromnemu zdziwieniu), kiedy czas na nicnierobienie w
gronie tych, którzy myślą tak samo? Kiedy czas, na takie zwykłe wychowanie? Chyba
pomiędzy… pomiędzy jednym a drugim. Cokolwiek by to nie oznaczało.
Trzeba się rozdwoić, rozroić, sklonować, A kiedy ja mam
szyć? No kiedy? Chyba nocami… normalnie przestanę sypiać…
spanie jest do bani ;)
OdpowiedzUsuńno skoro tak twierdzisz, to wierzę na słowo :)
Usuńno jest :>
Usuń