Żyję ostatnio w dwóch równoległych światach. Oba tak samo
realne, tak samo prawdziwe, tak samo piękne, ale jeden cieplejszy, bardziej
zielony ze śmiejącymi się do mnie oczami. W tym moim zielonym świecie czuję się
bezpieczna, czuję się taka piękna i tak bardzo kochana. Teraz wszystko ma inny
wymiar, inne znaczenie, a nawet inny kolor. Banalne słowo 'dom' urosło do
wielkości wieży Eiffla i chce już prawie sięgać chmur. Nie ma żadnych ram, ani
granic, których nie można przeskoczyć. Nic nie jest wstanie tego zatrzymać . No
po co?
(miłość jest tym
uczuciem dla którego warto żyć. cała reszta jest dodatkiem)
Dziś dotarło do mnie, że już nigdy nie będę smutna, nigdy.
Będziemy wymieniać żarówki, a nie cały dom. Już nigdy nie będę sama, zarówno
mentalnie jak i fizycznie. Już zawsze będzie świecić słońce, chociaż nie
wszyscy może go zauważą, ale ja wiem, że ono jest i świeci.
Uwielbiam jak się uśmiecha, ten uśmiech potrafi wszystko. Uwielbiam
być tak po prostu przy niej, w milczeniu, w oczekiwaniu na więcej. Jestem
szczęśliwa jak ją widzę, jak o niej myślę. Miłość jest piękna. Kolorowa,
radosna. Tak mocno ekscytująca, że ciągle chce się więcej.
(wiek jest fajny. niech ten czas trwa! czuję, że nie muszę
już nic nikomu udowadniać, a wciąż tyle jeszcze przede mną)
I mamy plany, marzenia. Będziemy je spełniać i dążyć do
pełnego szczęścia.
Ja ją po prostu kocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz