Nie da się przejść przez życie suchą nogą i wolnym umysłem.
Nie da się iść i nie patrzeć na innych, nie wchodzić w głębsze relacje. No nie
da się. Ale. No właśnie. Trzeba wiedzieć kiedy trzeba przestać iść, kiedy
należy się zatrzymać i spojrzeć wstecz, w bok, do przodu i zobaczyć czy ktoś
nie cierpi z powodu naszych wyborów, bardziej lub mniej trafnych decyzji. Po
co? Bo karma wraca. Tak, zawsze wraca.
Staram się być dobrym człowiekiem. Takim ugodowym, który
potrafi poświęcić swoje dobro nad dobro innych. Wiem, że to niezdrowe, ale taka
jestem. Taka zawsze byłam. I wiesz co? Trudno, że obrywam, że cierpię, że
czasem mi źle i smutno. Taka jestem. Nie zmienię tego tak o, z dnia na dzień.
Mogę jedynie założyć pancerz, stworzyć mur obronny, to mogę. Czy to zrobię?
Kolejne chwile, kolejne dnie sprawiają, że zastanawiam się
dlaczego nie potrafię tworzyć takich relacji, które uchodzą za zdrowe i
"normalne". Dlaczego ta druga osoba nie chce mówić do mnie, tak,
żebym wiedziała co się dzieje, gdzie jest problem, gdzie leży to coś co trzeba
naprawić? Dlaczego rozmowa jest taka ciężka, choć niesie ukojenie, uspokojenie,
wyciszenie? Dlaczego tak wszystko komplikuje? A może to wszystko komplikuje
mnie?
Tylko pytania. Tylko. Zawsze są dwa wyjścia. Nie ma
trzeciego. Może i dobrze, bo nawet przy tych dwóch człowiek może się zgubić i
nie odnaleźć drogi, którą kroczył, i którą do tej pory uznawał za jedynie
słuszną. Do tej pory. A teraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz