Ale to
znaczy, że ma się walizkę, a jakby tak plecak? To może wtedy wygodniej? I łydki
całe i nieobite?
Chwilami
chciałabym poprawić historię swojego życia. Takie drobne poprawki kosmetyczne
bądź krawieckie. Tu obciąć, tam przyszyć. Może lepiej by leżało? Wiem jednak,
że zmieniłoby się wtedy wszystko. Nie byłoby tego co mam teraz, co już przeżyłam,
co zobaczyłam. Nie byłoby tych cudownych wspomnień, do których można wracać. Do
tego śmiechu, do tych przygód. Do tych spacerów i tych niekończący się rozmów.
To nie byłabym ja, jaką mnie znasz teraz. Byłby ze mnie całkiem inny człowiek. Czy
szczęśliwszy? Czy weselszy? A może smutniejszy? Byłoby coś innego.
Człapię
do przodu, bo chodem raczej tego nazwać nie można. Człapię tak sobie co dzień Czasem się zatrzymam i rozglądam wokół czy
jeszcze warto? Czy jeszcze cokolwiek warto? Czy za zakrętem jest coś czy tylko
kolejny zakręt? I kiedy powiedzieć, że to już tu i można odpocząć?
Nie lubię myśleć o przyszłości, bo jest ona
tak samo nieprzewidywalna jak nadzieja. To coś tak bardzo kapryśnego, co pędzi
przed siebie i nie ma się na tym żadnego panowania. Jednak przyszłość to coś,
co powinno się tworzyć, kształtować, co powinno zależeć od nas. A co jeśli
wiemy, że nie będzie takiej przyszłości jakiej chcemy, a na inną nie mamy
pomysłu? Czy żyć chwilą, cieszyć się tym co mamy teraz? Czy tak przeorganizować
swoje obecne życie, aby była jakaś przyszłość? Mimo, że tej reorganizacji nie
chcemy, bo sprawi nam ból, dużo bólu.
To taki dylemat jak z ciastkiem. Chcę zjeść
ciastko i mieć ciastko. Chcę cieszyć się tym co teraz, a jednocześnie mieć
wizję przyszłości. Taki impas.
To może ja wezmę ten bagaż w plecak i pomyślę
po drodze. Po drodze do słońca. Do lata, do wakacji. Po drodze do przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz