sobota, 17 maja 2014

Bagaż doświadczeń obija łydki

Ale to znaczy, że ma się walizkę, a jakby tak plecak? To może wtedy wygodniej? I łydki całe i nieobite?

Chwilami chciałabym poprawić historię swojego życia. Takie drobne poprawki kosmetyczne bądź krawieckie. Tu obciąć, tam przyszyć. Może lepiej by leżało? Wiem jednak, że zmieniłoby się wtedy wszystko. Nie byłoby tego co mam teraz, co już przeżyłam, co zobaczyłam. Nie byłoby tych cudownych wspomnień, do których można wracać. Do tego śmiechu, do tych przygód. Do tych spacerów i tych niekończący się rozmów. To nie byłabym ja, jaką mnie znasz teraz. Byłby ze mnie całkiem inny człowiek. Czy szczęśliwszy? Czy weselszy? A może smutniejszy? Byłoby coś innego.

Człapię do przodu, bo chodem raczej tego nazwać nie można. Człapię tak sobie co dzień  Czasem się zatrzymam i rozglądam wokół czy jeszcze warto? Czy jeszcze cokolwiek warto? Czy za zakrętem jest coś czy tylko kolejny zakręt? I kiedy powiedzieć, że to już tu i można odpocząć?

Nie lubię myśleć o przyszłości, bo jest ona tak samo nieprzewidywalna jak nadzieja. To coś tak bardzo kapryśnego, co pędzi przed siebie i nie ma się na tym żadnego panowania. Jednak przyszłość to coś, co powinno się tworzyć, kształtować, co powinno zależeć od nas. A co jeśli wiemy, że nie będzie takiej przyszłości jakiej chcemy, a na inną nie mamy pomysłu? Czy żyć chwilą, cieszyć się tym co mamy teraz? Czy tak przeorganizować swoje obecne życie, aby była jakaś przyszłość? Mimo, że tej reorganizacji nie chcemy, bo sprawi nam ból, dużo bólu.

To taki dylemat jak z ciastkiem. Chcę zjeść ciastko i mieć ciastko. Chcę cieszyć się tym co teraz, a jednocześnie mieć wizję przyszłości. Taki impas.  


To może ja wezmę ten bagaż w plecak i pomyślę po drodze. Po drodze do słońca. Do lata, do wakacji. Po drodze do przyszłości.