poniedziałek, 22 grudnia 2014

Ela mówi...


...że dziś jest dzień szczególny (coś tam z astronomią i te sprawy) i trzeba wypowiadać życzenia, bo mogą się spełnić. Ten dzisiejszy dzień ma taką wielką moc sprawczą. No to wypowiadam.
(Ela także wszystkie "muszę" zamienia na "chcę", bo tak się lepiej żyje)

I co ja bym chciała? Nie chcę Gwiazdki z nieba, bo co ja z taką Gwiazdeczką zrobię? Ani nie posprząta, ani nie ugotuje, po co komu taka gwiazda?

Chciałabym, aby ludzie się szanowali. Żeby nie było tyle złości, tyle zawiści. Żeby każdy z nas znajdował w sobie sam dobre cechy i cieszył się nimi, żeby każdy dzień był dniem zaczętym z uśmiechem. Będzie nam łatwiej. Żebyśmy motywowali siebie do dalszego działania. Dobra krytyka też jest wskazana.

Chciałabym, aby ludzie porzucili stereotypy, żeby byli bardziej otwarci na nowe, bo nowe nie zawsze jest gorsze. Żeby każdy z nas mógł żyć zgodnie z sobą, ze swoimi przekonaniami, z wiarą czy niewiarą, z kim i jak chce. Żeby było tak na luzie.  (i chciałabym kiedyś zatańczyć na ich weselu, tutaj, w naszym kraju)

Chciałabym, aby pomoc otrzymywali ci, którym naprawdę jest ona potrzebna, a nie tym, którym się należy (i mniej Niebieskich Kart, proszę)

Chciałabym, abyście przestali narzekać i zaczęli zmieniać to co ma być zmienione. Do pracy Rodacy!

Chciałabym, aby były tanie loty do Portugalii i aby Panowie w zdrowiu, i dobrym nastroju dotrwali do wakacji, i przetrwali je z moimi futrzakami.

Chciałabym, aby wszystko co zaczęte pozytywnie się skończyło, bez niepotrzebnej złości.
Chciałabym, aby dzieci były dziećmi, a dorośli dorosłymi, z całą odpowiedzialnością, miłością i stanowczością.

Potraktuj to jako życzenia świąteczne, noworoczne, takie na co dzień, takie, które powinny być rzeczywistością, a nie tylko życzeniami. Tego bym chciała. 

niedziela, 14 grudnia 2014

Hohoho!

Karpie przy Tesco już od ponad tygodnia stoją. Jeszcze nie śmierdzą, ale może dlatego, że w bardzo późnych godzinach koło nich chodzę. Niech stoją. Mnie tam nie przeszkadzają. Zauważyłam tylko fakt, że jak karpie, to znaczy, że już święta, ale jak święta, to co? sprzątanie?

Powiesiłam dziś nowe firanki. Nie, nie umyłam okien, tylko powiesiłam nowe firanki. Ślicznie wyglądają. A okna wcale nie wymagają mycia. Według moich standardów oczywiście. A moje standardy są bardzo elastyczne.  

Nastaje ten czas w roku, kiedy wraca tak do mnie dużo wspomnień, kiedy chciałoby się tak dużo napisać, ale palce nie mogą znaleźć właściwych liter na klawiaturze. To ten czas, kiedy człowiek robi podsumowania i zastanawia się jak będzie dalej. Ten czas, kiedy ludzie wypowiadają typowe banały, mówią, żeby ten kolejny rok był lepszy, obściskują się i uśmiechają. Dlaczego kolejny rok ma być lepszy? Czy ten co mija nie zasługuje na szacunek i uznanie? Na to, żeby powiedzieć, że było całkiem dobrze, że wiele spraw zostało uporządkowanych, że tak naprawdę to życie jest całkiem znośne, jak się do niego odpowiednio podchodzi.

Czasem nachodzą mnie takie myśli, że chciałabym osiągnąć coś wielkiego, coś tak bardzo WIELKIEGO. Takiego spektakularnego, żeby wszyscy wiedzieli. Napisałabym książkę, ale kto to będzie czytał jak teraz nawet lektur nie czytają w szkole. Teraz to, chyba już tak z zasady, czyta się nawet streszczenie "Latarnika". Tak więc pisanie książki odpada. To co? Może coś stworzę. Jakiegoś stfora. A później go wypuszczę w świat, żeby uczył ludzi twórczego myślenia, żeby uczył ludzi dobrze o sobie myśleć, żeby mówił wszystkim, że jak się chce zmian, to trzeba je samemu wprowadzać i żyć z ich konsekwencjami. Żeby uczył ludzi zdecydowania i wyraźnego mówienia czego się chce. Tak, to całkiem słuszny pomysł, taki akurat na teraz.

Stworzę stfora i może już nigdy do mnie nie wróci.
     




środa, 5 listopada 2014

Biegnij!

Biegnij. Biegnij. Szybciej. Szybciej! Szybciej!! Biegnij tak, żeby zabrakło ci tchu. Biegnij przed siebie. Coraz szybciej i szybciej. Uciekaj. Nie odwracaj się. Nie myśl. Tylko biegnij. Już. Zacznij od teraz. Nie chcesz? Nie ważne to i tak musisz biec. Nie masz wyjścia. To nawet nie jest wyścig. To tylko bieg przed siebie. Tylko czy aż?

Ludzie namiętnie chcą naprawiać moje życie. Są zafascynowani tym, że mogą wprowadzić swoje zmiany w moją codzienność. A ja? A ja nie wiem. Czasem po prostu nie wiem. Nic nie wiem. Czasem po prostu chcę usiąść z lampką wina, przy kominku i kocimi łapami na sobie. Usiąść i tak siedzieć. I nie myśleć. Nie myśleć o niczym. Takie bezmyślenie czasem jest dobre. Takie bezmyślenie pomaga w codziennym myśleniu.

Czy żałuję? Nie, niczego. Każda przeżyta chwila sprawiła, że teraz jestem tym kim jestem. A kim jestem? Egoistyczną osobą, która nie znosi, jak ktoś chce naprawiać jej życie swoim sposobem, swoją miarą, swoim tak nienagannym porządkiem. Wszystko to co się stało, miało się stać. Czy wierzę w przeznaczenie? Nie wiem. Bo ja nie chcę w nic wierzyć. Nie chcę być od niczego zależna. Chcę być sobie słońcem i księżycem. Dniem i nocą. Chcę być. Nie chcę biec. Chcę spacerować i wdychać tę naszą jesień. Chcę pamiętać i zapominać. Chcę wierzyć, że coś jeszcze na mnie czeka. Za zakrętem, za górką czy nawet za rogiem mojego domu. Chcę. Czasem to wystarcza. Czasem. A teraz?

   

sobota, 17 maja 2014

Bagaż doświadczeń obija łydki

Ale to znaczy, że ma się walizkę, a jakby tak plecak? To może wtedy wygodniej? I łydki całe i nieobite?

Chwilami chciałabym poprawić historię swojego życia. Takie drobne poprawki kosmetyczne bądź krawieckie. Tu obciąć, tam przyszyć. Może lepiej by leżało? Wiem jednak, że zmieniłoby się wtedy wszystko. Nie byłoby tego co mam teraz, co już przeżyłam, co zobaczyłam. Nie byłoby tych cudownych wspomnień, do których można wracać. Do tego śmiechu, do tych przygód. Do tych spacerów i tych niekończący się rozmów. To nie byłabym ja, jaką mnie znasz teraz. Byłby ze mnie całkiem inny człowiek. Czy szczęśliwszy? Czy weselszy? A może smutniejszy? Byłoby coś innego.

Człapię do przodu, bo chodem raczej tego nazwać nie można. Człapię tak sobie co dzień  Czasem się zatrzymam i rozglądam wokół czy jeszcze warto? Czy jeszcze cokolwiek warto? Czy za zakrętem jest coś czy tylko kolejny zakręt? I kiedy powiedzieć, że to już tu i można odpocząć?

Nie lubię myśleć o przyszłości, bo jest ona tak samo nieprzewidywalna jak nadzieja. To coś tak bardzo kapryśnego, co pędzi przed siebie i nie ma się na tym żadnego panowania. Jednak przyszłość to coś, co powinno się tworzyć, kształtować, co powinno zależeć od nas. A co jeśli wiemy, że nie będzie takiej przyszłości jakiej chcemy, a na inną nie mamy pomysłu? Czy żyć chwilą, cieszyć się tym co mamy teraz? Czy tak przeorganizować swoje obecne życie, aby była jakaś przyszłość? Mimo, że tej reorganizacji nie chcemy, bo sprawi nam ból, dużo bólu.

To taki dylemat jak z ciastkiem. Chcę zjeść ciastko i mieć ciastko. Chcę cieszyć się tym co teraz, a jednocześnie mieć wizję przyszłości. Taki impas.  


To może ja wezmę ten bagaż w plecak i pomyślę po drodze. Po drodze do słońca. Do lata, do wakacji. Po drodze do przyszłości.  

niedziela, 5 stycznia 2014

Banał

Żyjemy, umieramy, jesteśmy, znikamy, ot banał. Banał i już. Ale wiesz, życie też jest banalne. Trochę radości, szczęścia, miłości, smutku, strachu, niepewności. Ot banał.
(nie, ja nie wątpię teraz w nic. ja tylko tak, tylko tak, trochę myślę)

Zaciskam zęby. Idę przed siebie i mówię, że trzeba cieszyć się tym co mamy teraz. Tą jedną chwilą, tym dniem, tygodniem. Nawet czekaniem można się cieszyć. Trzeba tylko bardziej chcieć.

Uciekam. Tak mam w zwyczaju. Gdziekolwiek, jakkolwiek. Uciekam. Nikt mnie nie nauczył walczyć. Dopiero teraz wiem, że muszę, że chcę. Będę. O nas, o siebie, o jutro, o całe to wszystko. Nie dam się. Już nie. Nie teraz.

Minął rok. Minęło też już siedemnaście lat. Wcale nie jest łatwiej. Może czasem, wspomina się lżej, bez większych emocji. Czasem też, nie wspomina się w ogóle. Wspomnienia też bladną. Zatracają się, czy tego chcę czy nie. Banał.  


(niespójne to bardzo, bo taka ostatnio jestem. taka bardzo na ‘nie wiem’)