(przepraszam jeśli ktoś poczuł się urażony, nie było to mim
zamiarem)
Solidarność, tolerancja, współczucie, empatia… wiesz czego tu
brakuje? Szacunku. Szacunku dla człowieka, dla jego pracy, dla jego czasu.
1 grudnia przypada Światowy Dzień Chorych na AIDS (czy jakoś
tak…). W związku z tym ruszyły akcje edukacyjne. Tak, uważam, że są potrzebne.
Nie, nie chcę w nich brać udziału. Dlaczego? To proste. Nie lubię uczestniczyć
w czymś co jest na siłę, na pokaz, wszystko we mnie wtedy krzyczy głośne „nie”.
Skoro wymaga się ode mnie solidarności i współczucia dla
pewnej grupy osób, to od razu zadaje pytanie, dlaczego akurat dla tej? Dlaczego
ta grupa została wybrana? Będziemy się edukować i obchodzić Międzynarodowy
Dzień Walki z Homofobią? (no jakie piękne święto Google znalazło!) Dlaczego
nie? Dlaczego wolimy brać udział w tak bardzo górnolotnych akcjach, a nie zajmujemy
się tym co w nas? Co w naszym najbliższym środowisku?
System trzeba uzdrawiać od fundamentu, bo inaczej to tylko
runie z większym hukiem… a przepraszam… ”i tak się kończy świat nie hukiem lecz
skomleniem”. Też ładnie.
Tolerujemy ludzką głupotę (ja nawet ostatnio w większym stopniu
niż inni), tolerujemy ludzi niezaradnych życiowy, chorych na wszelakie choroby,
tolerujemy nietolerancję, a jednocześnie tak bardzo boimy się odmienności? Dlaczego
woli identyfikować się z chorymi na AIDS, których może nigdy nie spotkamy, a odrzucamy
tych których mamy dookoła siebie? tych innych? Bo co? Po taka ta nasza Polska…
właśnie…
(a jeśli religia będzie na maturze, to ja stąd znikam.
Kropka. Można mnie będzie odwiedzać, ale ja tu nie zostanę. No sorry. Na coś
takiego się nie pisałam.)
I szanujmy się. Nie tylko tolerujmy, ale przede wszystkim szanujmy.
Swoją pracę, swoje poglądy, swój wysiłek. Szanujmy się tak, jak ja szanuję was.
Tyle wystarczy.