środa, 5 listopada 2014

Biegnij!

Biegnij. Biegnij. Szybciej. Szybciej! Szybciej!! Biegnij tak, żeby zabrakło ci tchu. Biegnij przed siebie. Coraz szybciej i szybciej. Uciekaj. Nie odwracaj się. Nie myśl. Tylko biegnij. Już. Zacznij od teraz. Nie chcesz? Nie ważne to i tak musisz biec. Nie masz wyjścia. To nawet nie jest wyścig. To tylko bieg przed siebie. Tylko czy aż?

Ludzie namiętnie chcą naprawiać moje życie. Są zafascynowani tym, że mogą wprowadzić swoje zmiany w moją codzienność. A ja? A ja nie wiem. Czasem po prostu nie wiem. Nic nie wiem. Czasem po prostu chcę usiąść z lampką wina, przy kominku i kocimi łapami na sobie. Usiąść i tak siedzieć. I nie myśleć. Nie myśleć o niczym. Takie bezmyślenie czasem jest dobre. Takie bezmyślenie pomaga w codziennym myśleniu.

Czy żałuję? Nie, niczego. Każda przeżyta chwila sprawiła, że teraz jestem tym kim jestem. A kim jestem? Egoistyczną osobą, która nie znosi, jak ktoś chce naprawiać jej życie swoim sposobem, swoją miarą, swoim tak nienagannym porządkiem. Wszystko to co się stało, miało się stać. Czy wierzę w przeznaczenie? Nie wiem. Bo ja nie chcę w nic wierzyć. Nie chcę być od niczego zależna. Chcę być sobie słońcem i księżycem. Dniem i nocą. Chcę być. Nie chcę biec. Chcę spacerować i wdychać tę naszą jesień. Chcę pamiętać i zapominać. Chcę wierzyć, że coś jeszcze na mnie czeka. Za zakrętem, za górką czy nawet za rogiem mojego domu. Chcę. Czasem to wystarcza. Czasem. A teraz?