piątek, 28 grudnia 2012

Pierścionek


Posłuchajcie pięknej opowieści Mary:

„Dziadek dał go Babci, gdy wrócił z pierwszej delegacji ze Szwajcarii. Czy już byłam na świecie? Chyba tak. Chyba byłam. Jako mała dziewczynka lubiłam się nim bawić. Wręcz uwielbiałam. Był dla mnie jak taki nieosiągalny skarb. Coś tak pięknego i coś tak dalekiego, do czego się dąży, czego się pragnie całą duszą. Kiedyś miał być mój. Tylko mój. To było zapowiedzią tego, że kiedyś cały świat będzie mój. Wszystko co zechcę, wszystko co będę pragnęła będzie moje. Piękna ułuda, prawda? Dostałam go przed świętami. Trzymam go na otwartej dłoni i kapią na niego łzy. To nie są łzy szczęścia. Coś się skończyło. Coś przestało działać. Zabrano mi marzenia. Zabrano mi pragnienia.”


poniedziałek, 24 grudnia 2012

„Czy wyłączyłaś barszcz?”


Wiesz, czasem , a nawet bardzo często, łatwiej zająć ręce i myśli czymś tak zupełnie prozaicznym, aby nie myśleć o tym, co tak naprawdę jest, dzieje się wokół.

To tak jak pilnowanie i przyprawianie barszczu.  Gotował się w takim wielkim garnku i nie miał smaku, nic. Trzeba było mu dodać trochę niespełnionych marzeń, dobrych wspomnień, radości i garść smutku (biesiadnicy, mówili potem, że dobry, że bardzo smaczny). Zamieszać i nie zapomnieć wyłączyć. I dlatego z tego wszystkiego, z całego tego zamieszania, z całej tej kotłowaniny, pamiętam tylko pytanie „czy wyłączyłaś barszcz?”. Takie będę mieć teraz wspomnienia…

Ostatnia sobota upłynęła pod znakiem wspomnień. Różnych. Wyjątkowo dobry i wyjątkowo tych, których nie wszyscy pamiętali. Każdy pamiętał coś innego i uzupełnialiśmy się nawzajem.

Pamiętam swoją pierwszą lekcję jazdy samochodem. To był duży fiat i wyjątkowo nie potrafiłam załapać jak zrobić, żeby jechał płynnie do przodu. A ON się uparł, że mnie nauczy. No i nauczył. To jedna z wielu rzeczy, która mu się udała w zupełności.   

Tak więc, „tak” mamo, „wyłączyłam barszcz, przecież pamiętałam”(bo ja dużo pamiętam, nie wszystko, ale dużo, a czasem nawet za dużo)

"ze strachu
powstałam
w strachu
mnie zbudowałeś
w niepewności
żyję
bez ciebie"

wtorek, 11 grudnia 2012

Święta? znowu?


Jak zobaczyłam budę przy Tesco z napisem KARP, to odpadłam...zaczyna się … znowu...to już?

Czy ja lubię święta? Najprostsza odpowiedź to byłoby “nie wiem”. No bo nie wiem tak do końca. Czasem lubię tą delikatną magię, jak się idzie późnym popołudniem oświetlonym miastem, jak się spotyka grupka przyjaciół przy kawie z okazji tego, że jest czas i można spokojnie porozmawiać, jak się cieszysz z tego mojego małego prezentu, który tak długo i skrzętnie przygotowałam z myślą o tobie, takie święta lubię. Tylko takie.  

Nie lubię tłoku w sklepie, tego, że ludzie się niecierpliwią, że warczą na siebie, że oczekuje się ode mnie, że będę kochać święta i z radością na nie czekać. Nie lubię sztucznych uśmiechów i życzeń z cyklu “wesołych świąt”. Co to znaczy? Bo dla mnie nic...zupełnie. Dlaczego święta mają być wesołe? kto tak mówi? czemu
używasz sloganów, zamiast dać coś od siebie? a może ja nie chcę wesołych świąt, bo nie są mi one swoją wesołością do niczego potrzebne? Może ja chcę niebieskich marzeń? zielonej nadziei? pomarańczowej energii? Tego bym sobie na te wasze święta życzyła.   


Święta to dla mnie nic innego jak tylko wolne od pracy. Nie są to dla mnie żadne chwile zadumy, refleksji czy czegoś innego. Bo niby dlaczego mają być? Pomyślisz, że przemawia przeze mnie jakaś złość czy rozgoryczenie. Nie, to nie tak. Ja po prostu nie lubię robić nic na siłę, nic bo muszę, bo tak powinnam, bo tak wypada. To tak samo jak wypada ubrać się na czarno idąc na pogrzeb (a swoją drogą ciekawy temat...może go poszerzyć?), tak samo wypada obchodzić święta bożego narodzenia. No to niech wypada. Ale nie mnie.

 
(wpis z 28 listopada “1 grudnia (będzie w sobotę^^)” wzbudził jakieś dziwne i niezrozumiałe przeze mnie poruszenie wśród jakiejś bliżej nieokreślonej grupy ludzi...dobrze wiedzieć, że moja pisanina potrafi wzbudzać emocje - negatywne i pozytywne. Nigdy, nawet w najśmielszych marzeniach nie myślałam, ze to potrafię. I to czym? pisaniem? Ja? WIELKIE DZIĘKUJĘ się należy!)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

kropeczki

...
(tyle tylko na dziś...bo po co więcej? i tak każdy odczyta co chce...miłość, nienawiść, złość, gniew, przyjaźń, szacunek, pożądanie, treści erotyczne, ateistyczne czy chrześcijańskie. Po co mam pisać coś więcej, jak moje słowa są rozumiane zawsze przeciwko mnie? Nie, nie, nie. Nie przestanę pisać. O nie! Przecież można nie czytać, przecież można zabronić czytać swojemu dziecku...przecież można ze mną porozmawiać i powiedzieć mi wprost co się nie podoba, no można czy nie? chyba jednak nie, bo "tchórzostwo ostatnio w modzie" )

niedziela, 9 grudnia 2012

Boję się ciszy....


nie, nie tak, że zupełnie i drętwieje na samą myśl o tym, ale “boję się czasem ciszy...boję się milczenia...”Cisza jest dla mnie znakiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, że nie interesuje cię co mam do powiedzenia, przekazania, że nie szukasz mojej uwagi, kontaktu. Taka jest dla mnie cisza. Złowroga. Może dlatego moje lekcje są takie jakie są... może dlatego wokół mnie ciągle się coś dzieje, może dlatego nie potrafię spokojnie przejść korytarzem, może dlatego wszystko komentuje, może...

Ostatnio spotkała mnie bardzo miła sytuacja. Idę sobie spokojnie na zakupy, czy już po,
no ale idę. I widzę, że po drugiej stronie ulicy idą moje uczennice z pierwszej klasy. No niech idą. A te! ja nie krzykną! “Dzień dobry pani Jarosz!” boszeeee.... trzy osoby się na mnie popatrzyły kim to ja jestem. No bo kim? nikim szczególnym, ot taka ja. No i jak tu lubić ciszę? Kiedy wokół tyle się dzieje, tyle dźwięków, tyle spraw, tyle ŻYCIA! a życie nie może być ciche, życie musi być głośne i emocjonujące (“a nad rankiem, szkoda czasu, trzeba zrobić, ciut hałasu”)  

(A wiesz co mnie zaskakuje? że to ktoś czyta co ja piszę! i mówi, że czyta i że chce więcej! użyłabym teraz 3 literowego skrótu z języka angielskiego, ale zaraz mnie rodzice zlinczują i jak będę dalej pisać? Tak więc zostawiam ci taką małą moją dwuznaczność, taką od serca, jak zawsze przecież)

niedziela, 2 grudnia 2012

Jak ze mną rozmawiać?

(To co teraz przeczytasz może przyprawić niejednego pedagoga o zawal serca...
no cóż, jestem inna...)
Jeśli mówisz do mnie, patrz mi w oczy. Tylko wtedy mam pewność, że mówisz właśnie do mnie.

Jeśli piszesz, pisz tak, żebym nie myślała, że pomyliłeś okienka. 

Jeśli zrobisz coś głupiego, przyznaj się od razu. Lepiej usłyszeć to od ciebie niż od innych. Szybciej mogę reagować. 

Jeśli nie mam ochoty na rozmowę, powiem ci to. Tego samego oczekuję od ciebie. Nie ma tu miejsca na obrażanie się. Nie mam na to czasu. 

Jeśli czegoś nie chcesz powiedzieć, nie mów. Nie oczekuj jednak, że będę chciała za wszelką cenę tego się dowiedzieć. To jest zbyt męczące. 

Jeśli coś mi się w tobie nie podoba, dowiesz się jako pierwszy. Obiecuję.


Lubię szczerość, to dla mnie podstawa rozmowy. 

Nie musisz zaznaczać, że ma to pozostać między nami. Moje rozmowy są tylko moje. Myślę, że tak jak i twoje.

Nie oczekuj ode mnie współczucia czy litości. Nie stać mnie na to. 

Nie składaj obietnic, które wiesz, że nie jesteś w stanie dotrzymać.

Nie przepraszaj mnie. Nie lubię tego słowa i rób tak, żeby go nigdy nie używać. Szczerą skruchę czy żal rozumiem bez słów. Naprawdę.

Staram się wykrzesać z siebie tyle empatii ile tylko daję rady. Wiem, że czasem to może być dla ciebie za mało. Trudno. Nikt nie jest doskonały.

Dużo rozumiem. Dużo staram się zrozumieć. Jeśli jednak twoje słowa będą za bardzo poplątane będę prosiła o powtórzenie. Przyzwyczaj się. Musze wiedzieć o czym dyskutujemy.

Chętnie idę na kompromis, ale też często lubię postawić na swoim.

Potrafię być miła i złośliwa. 
Tylko od ciebie zależy jak będą dla ciebie.


“- jesteś zła?

nie, nie jestem
nie myl
rozczarowania
ze złością
- nie bądź zła
nie jestem
smutek
to tylko
inna
forma
radości