niedziela, 18 listopada 2012

Zaufanie

(Zostałam zaatakowana. Zostałam sprowokowana do tego, aby pisać dalej, mocniej, bardziej. Do tego, żeby pokazać, że mam swoje zdanie, swoje dwuznaczności (?), że moje istnienie na FB jest potrzebne nie tylko mnie, ale także i tobie, a to już coś. Zostałam sprowokowana. I co dalej?) 

Ile mogę ci powiedzieć o sobie? Jak wielkim zaufaniem mogę cię obdarzyć? 

 Odkryłam dziś, że coś się skończyło, coś przestało istnieć. Nie ma. Nie potrafię ufać ludziom, którym do tej pory ufałam. Dlaczego? Tak, ja wiem, niektórzy sobie solidnie na to zapracowali, ale co z całą resztą? Jest grono, bardzo nieliczne, którym ufam. Jest kilka osób, na palcach jednej ręki można zliczyć, którym ufam bezgranicznie, a reszta? Reszta się nie liczy, powiesz. No tak. Nie liczy. Skoro nie mogę im ufać, to co oni dla mnie znaczą? Nic. 

 Dziś, złapałam się na tym, że już coś, prawie chciałam powiedzieć, aż nagle… stop. Nie mów. Nie rób. Ta bajka nie ma szczęśliwego zakończenia. W tej bajce, zła czarownica wygrywa z piękną królewną. Tak jak w życiu. W życiu, które nigdy nie wiadomo co nam spłata za figla. 

Z zaufaniem kojarzy mnie się dzielenie. Życie polega na dzieleniu się... dzielisz się ze mną problemami, wątpliwościami, niepokojem, radością i smutkiem, czyż nie? Ania powiedziała, że jestem dobrym słuchaczem. Jestem. Lubię słuchać. I wiesz co? Ludzie mi tego zazdroszczą. Tego, że mówisz mi tak wiele rzeczy, że ja mówię ci równie dużo. Tego, że godzinami potrafimy rozmawiać o niczym, albo po prostu razem milczeć. Tego kontaktu. Tego mi zazdroszczą. 

Ja nie przestanę. Ja nie zniknę. Będę. Dziś, jutro, za tydzień… tak jak byłam wczoraj… będę, bo teraz już nie można inaczej. 

 Zostałam sprowokowana.

3 komentarze:

  1. podobno też umiem słuchać. czasami przechodzi mi pytanie przez głowę, czy na pewno umiem rozmawiać. albo stwierdzenie, że słuchanie "wychodzi mi" lepiej niż rozmawianie. ale lubię człowieka, lubię poznawać i lubię rozmawiać i słuchać. w tego wynika, że chyba jednak nie umiem nie rozmawiać. (ale może to tak jak w matematyce: jeśli liczba jest nieujemna, to nie znaczy, że jest dodatnia)
    w uproszczeniu można powiedzieć, że z tymi granicami w rozmowie jest jak z przyjaciółmi. równie dobrze można założyć, że w te kilka osób jest "przyjaciółmi", a reszta to reszta. ale czy ta reszta nic nie znaczy? no, niby nic, ale w tej reszcie mogą być zalążki przyjaciół, to mogą być osoby, z którymi się dobrze rozmawia lub ktokolwiek inny.
    Dla mnie chyba nie ma większego sensu wchodzenie w takie tematy zbyt głęboko (pomimo tego, że to początek drogi do wewnątrz i z każdym zanurzeniem się dalej pytania stawałyby się coraz trudniejsze i coraz bardziej abstrakcyjne)
    to rzeczywiście czuje się jakoś przez skórę, czy coś komuś mówić czy nie. a potem widzimy efekt i odpowiedź na pytanie, czy było warto.
    trzymajcie się tam, młodzież łódzka ściska :)

    OdpowiedzUsuń