sobota, 16 lutego 2013

Samotność?


Lubię długie podróże pociągiem czy autobusem. Nie męczą mnie. Lubię tak siedzieć, czytać, słuchać muzyki czy też tak zupełnie bezmyślnie wpatrywać się za okno (szczególnie, że zima taka piękna tego roku ^^). Nie ważne dokąd jadę, ważne, że przed siebie, ważne, że się przemieszczam. W tym momencie liczy się tylko to, że za chwilę będę gdzieś indziej niż do tej pory. Mogę jechać bez konkretnego celu. Chociaż podróż sama w sobie też jest celem, prawda? Celem może mało skonkretyzowanym, ale jednak jest celem.

Lubię czasem być sama. I chociaż wokół mnie ludzie, to jednak ludzie całkiem obcy. Zupełnie ich nie znam i oni nie znają mnie. Nic o mnie nie wiedzą i nic ode mnie, czy po mnie nie oczekują. Lubię czasem taką nie do końca samotność. Taką samotność bez zobowiązań, bez … bez zupełnie niczego. Ładuję wtedy baterię, na powrót do rzeczywistego świata, bo ten, w którym jestem teraz, nie jest do końca prawdziwy. Jest tak bardzo wymyślony i rozpada się po zakończeniu podróży. Jak pierwiastki promieniotwórcze. Rozpada się na coś innego. Przekształca się w coś innego. INNEGO. Tak więc „nabiorę w płuca porannego wiewu, i krzyknę, radośnie krzyknę: - Jakie to szczęście, że krew jest czerwona!” (niech pootwierają okna)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz