niedziela, 9 września 2012

Równia pochyła


No to zaczęło się. Kołowrotek, karuzela, równia pochyła. Równia pochyła? A czemuż by nie? Stoję sobie pod taką równią i zamierzam wspinać się na górę. Dlaczego wspinać? Bo wspinanie jest bardziej kontrolowane niż spadanie. A ja lubię mieć wszystko pod kontrolą.

Początek roku, to podstawa równi. Stoi się pod nią i patrzy, jak ciężka droga do przebycia. Ale jaka satysfakcja potem, że nam się udało! Początek roku, to także czas wielkich nadziei, że  tym razem będzie lepiej, bardziej zorganizowanie, że … no właśnie co? To „coś”, które sprawia, że chce się rano wstać z łóżka i wejść na drugie piętro swojej ukochanej budy…

Tkwię już w tym systemie oświaty jedenasty rok i czasem dalej nie wiem o co chodzi. Po co tyle planów, programów, godzin w tygodniu, jak się momentami nie wyrabia? No po co? A kiedy czas na luźne rozmowy z tymi, którzy słuchają (a są tacy – ku mojemu ogromnemu zdziwieniu), kiedy czas na nicnierobienie w gronie tych, którzy myślą tak samo? Kiedy czas, na takie zwykłe wychowanie? Chyba pomiędzy… pomiędzy jednym a drugim. Cokolwiek by to nie oznaczało.

Trzeba się rozdwoić, rozroić, sklonować, A kiedy ja mam szyć? No kiedy? Chyba nocami… normalnie przestanę sypiać…

3 komentarze: