Każda
szanowana bajka powinna się zaczynać od słów: „za górami, za lasami…..” ale wiesz,
to byłoby zbyt nudne i oczywiste, a ja… no sama wiesz jak jest, no bo wiesz,
nie?
Tak
więc, w dziurze, pod podłogą pomieszkiwała sobie odległość, której największym
marzeniem było, żeby być mierzoną w paskalach. Tak miała od zawsze. Tak
olbrzymia potrzeba mierzenia siebie w paskalach, a nie metrach czy kilometrach.
Centymetry może by jakoś przeszły, ale kilometry! nie! nie! nie! Paskale za to
były piękne. Były cudowne, takie eteryczne, delikatne, takie, że nic tylko
wzdychać do nich. A odległość chciała, żeby do niej wzdychano, a nie tylko
narzekano, że jest za długa bądź za krótka, że tu jej brakuje, a tam aż nadto. Ciągle
nie tak. Ciągle coś.
Poszła
odległość na spacer. Jednak po chwili stwierdzała, że to zbyt banalne. Pójdzie
lepiej popływać. Tak też uczyniła.
Nieopodal było jezioro. Średniej wielkości. Do pływania w sam raz. Wskoczyła i
od razu idzie na dno. Ale jak to? Czyżby odległość nie potrafiła pływać? Osiadła
na dnie. I siedzi. I myśli.
„Jakbym
była w paskalach, to bym wypłynęła, a tak? nawet nie jestem w niutonach! tylko w
metrach! w zupełnie nieprzydatnych metrach!” żaliła się na głos (na głos? pod
wodą?)
„CHCĘ
BYĆ W PASKALACH” wykrzyknęła (pod wodą? dziwna ta odległość….)
I
nagle… zabulgotało…. zabulgotało…. zabulgotało jeszcze raz i… odległość wypłynęła
na taflę jeziora. I szczęśliwa pływa sobie unosząca przez fale.
„Czy
to znaczy, że teraz jestem w paskalach?” pomyślała „No chyba tak.”
odpowiedziała sama sobie. I poczuła się wtedy taka piękna, cudowna, eteryczna,
delikatna… może nawet już ktoś do niej wzdychał?
I
pływa odległość niesamowicie szczęśliwa, że spełniło się jej najskrytsze
marzenie.
(bardziej
abstrakcyjnej bajki nie mogłam wymyślić, prawda?)
ta bajka to chodząca abstrakcja :) blisko tej wczorajszo-dzisiejszo-nocnej :)
OdpowiedzUsuńa marzenia ewoluują.
:)