niedziela, 12 lutego 2012

Czasem nie trzeba czegoś naprawiać...

Jak coś się zepsuje, to co robimy? Bierzemy się za siebie (lub za męża, tudzież innego człowieka) i naprawiamy, żeby działało jak poprzednio. A co się okazuje potem? że trzeba było to zostawić, jak się zepsuło...

Przykład:

zepsuła się spłuczka w toalecie. No i woda, cały czas ciekła, leciała, kapała. No to się zakręcało zawór, żeby tej wody nie ubywało, bo przecież za nią się płaci. I jaki tego skutek? Woda zamarzła... po prostu, w sobotę rano, woda zamarzła i nie ma. A tak, jakby sobie ciągle leciała, to może by nie zamarzła? Tak przynajmniej twierdzi pan z wodociągów.

Trzeba przyznać, że brak wody, bieżącej wody, jest chyba gorszy od braku prądu. Albo przynajmniej tak samo zły...

...byle do jutra...będą rozmrażać rury... i już nigdy niczego nie będę chciała reperować, bez głębszego zastanowienia się nad tym czy to naprawdę ma sens...

Miłej niedzieli.

1 komentarz:

  1. taaa.. a trzeba było przyjąć moja postawę życiową i płac temat..
    brak wody ssie.. zwłaszcza okoloprysznicowo :-/

    OdpowiedzUsuń